29 października 2010

Pamiętacie o konkursie Lay'sów?

Jeżeli nie – przypominamy! Wciąż można przesyłać swoje propozycje oryginalnych smaków. Każdy wymyślony i przesłany smak zwiększa Wasze szanse na wygranie naprawdę dużych pieniędzy! Wybrany szczęśliwiec otrzyma aż 50 000 złotych... lub jeszcze więcej! 

Mało tego – choć ostateczny zwycięzca będzie tylko jeden, to do finału zostaną wybrane aż cztery osoby i każda z nich dostanie 10 000 złotych. Konkurs trwa do 12 listopada 2010 r.
Jeżeli komuś wciąż jest mało konkursowych wrażeń, to codziennie (od poniedziałku do piątku) może on wygrać 5 000 zł. W tym celu trzeba znaleźć w paczce kod promocyjny i przesłać go za pomocą SMS-a pod numer 70666 lub wpisać na stronie internetowej. 

Oprócz tego do niedzieli każdy, kto obserwuje nas na Blipie ma szansę wygrania filmu Przeminęło z wiatrem. Więcej informacji można znaleźć pod TYM linkiem, a już niedługo ogłosimy nowe konkursy. 

W poniedziałek zapraszamy po recenzję nowego filmu i wtedy też zdradzimy, kto z obserwatorów wygrał płytę DVD. Wiele wskazuje na to, że nie będzie to tylko jedna osoba. :)

25 października 2010

Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street (The Demon Barber of Fleet Street)

Połączyć musical z  thrillerem... Kto mógł się tego podjąć, jak nie Tim Burton? W swoim filmie Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street postanowił pobawić się kolorem, a właściwie jedynie odcieniami, gdyż obraz utrzymany jest głównie w ciemnej kolorystyce. Krew jednak wyróżnia się doskonale, a przecież o to tutaj chodzi. 

Sweeney Todd (Johnny Depp), czyli golibroda Benjamin Barker, był dobrym i uczciwym człowiekiem, a przy tym mistrzem w swym fachu. Niestety – jak to często bywa – jego szczęśliwe życie legło w gruzach, gdyż sędzia Turpin (Alan Rickman) zapragnął żony Todda. Ona jednak pozostawała wierna swojemu mężowi, dlatego też Turpin wykorzystał swoją pozycję i zesłał niewinnego golibrodę na 15 lat do kolonii karnej. W tym czasie próbował zdobyć serce kobiety i zaufanie jej pięknej córki. Nie przewidział, że kiedyś Sweeney Todd powróci i zapragnie zemsty. 

Oryginalna fabuła? Jak głosi przysłowie: „życie pisze najlepsze scenariusze” i tak właśnie jest w tym przypadku. Według niektórych osób Benjamin Barker żył naprawdę, chociaż na pewno nie był aż taki żądny zemsty, jak jego filmowy odpowiednik. Należy jednak przyznać, że Johnny Depp jak zwykle pokazał się z najlepszej strony. Przynajmniej aktorsko, gdyż śpiewane przez niego piosenki niestety nie budzą zachwytu. Nie dotyczy to jednak wyłącznie Deppa – warstwa musicalowa jest najsłabszą stroną całej produkcji. Nie ma chyba żadnej piosenki, która zapadłaby widzom w pamięci, a film w najmniejszym nawet stopniu nie dorównuje takim majstersztykom, jak Grease czy The Rocky Horror Picture Show

Na szczęście warstwa wizualna broni się bardzo dobrze. Dziewiętnastowieczna Anglia jest ponura, mroczna i zarazem fascynująca. Doceniono to również na oscarowej gali, czego skutkiem jest Oscar za najlepszą scenografię. Zwykli mieszkańcy przypominają złoczyńców i nie wiadomo, z której strony nadejdzie zagrożenie. Na pewno nikt nie oskarżyłby pięknej pani Lovett (Helena Bonham Carter)... czy jednak słusznie? Aktorka jak zwykle zagrała osobę co najmniej dziwną, niepokojącą i pociągającą. Jej duety z Deppem zawsze są udane i tak samo jest w przypadku produkcji Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street

Film jest ekranizacją broadwayowskiego musicalu i tym razem można było poprzestać jedynie na pierwowzorze. Chociaż obraz Tima Burtona na pewno nie zasługuje na miano „nieudanego”, to nie należy do największych osiągnięć reżysera. Jest to musical, który dużo lepiej prezentowałby się jako zwyczajny film. 

Plusy:
+ duet Depp - Bonham Carter
+ fabuła
+ paszteciki :)
+ różnorodna czerń
+ mroczna wizja Londynu 

Minusy:
- oprawa muzyczna
- w kategorii musical jest to bardzo przeciętna produkcja 

19 października 2010

Lot nad kukułczym gniazdem (One Flew Over the Cuckoo's Nest)

Wyreżyserowany przez Milosa Formana Lot nad kukułczym gniazdem to film, który śmiało można uznać za jedną z najlepszych adaptacji książek w historii kina. Wzrusza i jednocześnie bawi. Skłania do myślenia, ale także opowiada o rzeczach mało istotnych. Piękny, chociaż jednocześnie smutny. Najważniejsze jest jednak to, że zapada w pamięć. 

Na pierwszy rzut oka Randle Patrick McMurphy (Jack Nicholson) to najnormalniejszy facet pod słońcem. Spokojny, opanowany, nieco tajemniczy – dlaczego ktoś skierował go do zakładu psychiatrycznego, który już od pierwszej chwili wywołuje u widza dreszcze? Odpowiedzi na to pytanie nie ukrywa główny bohater, który dzięki temu chce uniknąć odpowiedzialności za swoje drobne przewinienia. Prawdopodobnie wszystko poszłoby zgodnie z jego planem, gdyby władzy na oddziale nie sprawowała siostra Ratched (Louise Fletcher), którą jedyny w tym dziwnym miejscu przyjaciel Murphy'ego – niemy Wódz Bromden (Will Sampson) nazywa w myślach Wielką Oddziałową. 

Na pewno nie jest to film dla młodszych odbiorców, gdyż kilka scen jest naprawdę szokujących. Tym większa jest ich siła rażenia, że kontrastują ze zwyczajnymi, czasami nawet sielankowymi momentami. Oglądając Lot nad kukułczym gniazdem warto się zastanowić przede wszystkim nad potęgą przyjaźni oraz sensem działania tego typu szpitali. Ken Kesey (na podstawie jego książki powstał film) przez jakiś czas sam pracował w zakładzie psychiatrycznym i nawet poddawał się elektrowstrząsom, żeby móc jak najwierniej opisać tę okrutną technikę. 

Żywiołowy Randle Patrick McMurphy jest przeciwieństwem Wodza Bromdena. Pierwszy z nich to prawdziwa dusza towarzystwa – zabawny, inteligentny, buntowniczy, przystojny. Bromden jest za to nieśmiały. Nie wypowiada ani słowa, gdyż dzięki temu nie musi z nikim rozmawiać, a dodatkowo może podsłuchiwać rozmowy personelu, którego rozrywką jest zamienianie życia pacjentów w koszmar. Pomimo tych wszystkich różnic to właśnie te dwie osoby zostały największymi i zdolnymi do poświęceń przyjaciółmi, o czym zresztą można przekonać się w jednej z końcowych scen. 

Wyjątkowa gra aktorska nie jest jedynie domeną świetnego Jacka Nicholsona, ale także pozostałych aktorów. Wspomniani już Will Sampson i Louise Fletcher oraz aktorzy drugoplanowi stworzyli naprawdę coś wielkiego, co pod okiem Milosa Formana zamieniło się w genialny film. 

Lot nad kukułczym gniazdem ma jeszcze jedną, prawdopodobnie największą zaletę. Jeżeli nawet ktoś czytał wcześniej książkę, to i tak z przyjemnością obejrzy film, a widzowie, którzy zaczęli od tego ostatniego, z pewnością będą chcieli porównać to niewątpliwe arcydzieło z jego literackim pierwowzorem. Film zdobył pięć Oscarów (dla najlepszego aktora pierwszoplanowego, najlepszej aktorki pierwszoplanowej, za reżyserię,  dla najlepszego filmu i dla najlepszego scenariusza adaptowanego) oraz sześć Złotych Globów. Oprócz tego 16 innych nagród i wiele nominacji. To o czymś świadczy. 

Plusy:
+ zapada w pamięć
+ scenarzyści wykonali naprawdę dobrą robotę
+ mistrzowska gra Jacka Nicholsona
+ prawie wszyscy aktorzy zostali dobrani zgodnie z książkowymi opisami
+ jedna z najlepszych adaptacji książek
+ jeden z najlepszych filmów wszech czasów
+ zmienia nasze postrzeganie szpitali psychiatrycznych 

Minusy:
- można go oglądać kilka razy, ale zakończenie zawsze będzie takie samo 


Przypominamy również o trwającym konkursie firmy Lay's, w którym można wymyślić dowolny smak chipsów i jeżeli okaże się on naprawdę dobry, to zostanie wyprodukowany, a pomysłodawca może liczyć na niemałe pieniądze, dzięki którym spokojnie uzupełni swoją domową filmotekę. :) Więcej informacji można uzyskać na stronie http://www.lays.pl/

12 października 2010

Joe Black (Meet Joe Black)

W świadomości większości ludzi śmierć najczęściej przybiera formę żeńską. Pani Śmierć, ta śmierć. Zdarzają się jednak wyjątki. W książkach popularnego angielskiego pisarza fantasty - Terry'ego Pratchetta – śmierć jest rodzaju męskiego i posiada bardzo specyficzny charakter. Podobną sytuację możemy zaobserwować w filmie Joe Black w reżyserii Martina Bresta. Jak na film z 1998 roku obraz dziwi długością – prawie trzygodzinna produkcja może z tego powodu odstraszać niektórych widzów, ale nie będzie to czas zmarnowany, ponieważ film jest naprawdę ciekawy. 

Susan Parrish (Claire Forlani) po tym, jak wysłuchała przydługiego wykładu ojca na temat miłości i tego, że zasługuje na kogoś dużo lepszego niż jej obecny partner, spotyka w kawiarni wyjątkowego młodzieńca. Od słowa do słowa ich rozmowa przeradza się w coś więcej niż grzecznościowy dialog pomiędzy nieznajomymi osobami, ale niestety – trzeba się pożegnać i każdy odchodzi w swoją stronę. W międzyczasie siostra Susan dokłada wszelkich starań, aby nadchodząca impreza urodzinowa ich ojca była wyjątkowa. Nie wiadomo jednak czy tak będzie, gdyż ojca odwiedza Śmierć, pod postacią mężczyzny zwanego Joe Black (Brad Pitt), który chce z bliska przyjrzeć się życiu ludzi. Nieprawdopodobne?
   Wszystko jest tak zrealizowane, że elementów fantastycznych prawie tu nie znajdziemy w przeciwieństwie do licznych scen, które wprawią widza w chwilę zadumy. Na pewno nie powinny rezygnować z obejrzenia filmu Joe Black przeciwnicy fantastyki, gdyż stracą możliwość poznania naprawdę ciekawej historii. Muzyka skomponowana przez Thomasa Newmana jest bardzo dobra, a sceny wzruszające niewątpliwie zawdzięczają jej swoją siłę wyrazu.
   Jeżeli ktoś wzruszył się na Titanicu, to prawie na pewno podobnie będzie przy tym filmie. Brad Pitt w niektórych scenach jest bardzo irytujący, ale w końcu nikt nie powiedział, że Śmierć musi być miłą i ugodową osobą, która od razu będzie znać zwyczaje ludzkie. Tak nie jest, co na szczęście przełożyło się na kilka nieoczekiwanych scen. Chociażby ta, w której Joe Black poznaje smak masła orzechowego. Ponieważ jest to melodramat, mamy tu również niegodziwego bohatera (zwyczajnego śmiertelnika), który czyha na pieniądze wspomnianego już bogatego ojca Susan - Williama Parrisha (Anthony Hopkins). Gra aktorska tego ostatniego zasługuje na szczególną uwagę, gdyż świetnie poradził sobie z rolą żywiołowego starca, który wiódł udane życie, spełnił się zawodowo, a jego największym skarbem były córki – przynajmniej jedna z nich, gdyż druga zawsze czuła się nieco gorsza. 

Zakończenie jest o tyle dobre, że można je interpretować na wiele sposobów. Niektórzy jednak twierdzą, że scenariusz był niedopracowany i dlatego każdy musi na niektóre pytania odpowiedzieć sobie sam. Oglądanie codzienności życia ludzkiego oczami Śmierci pomaga zrozumieć, że tak naprawdę wiele rzeczy, za którymi wszyscy gonią, w rzeczywistości jest mało istotnych.

Plusy:
+ potrafi wzruszyć
+ interpretacja śmierci
+ Brad Pitt, który świetnie poradził sobie z zagraniem praktycznie dwóch różnych osób
+ zakończenie
+ wątek starszej kobiety z Jamajki i jej dialogi ze Śmiercią

Minusy:
- za długi
- momentami bardzo przeciętny
- nieco komercyjny

9 października 2010

Konkurs – wygraj film Przeminęło z wiatrem na DVD

Filmu Przeminęło z wiatrem nikomu nie trzeba opisywać. Jeżeli jednak jakimś cudem ktoś nie wie, co łączyło Scarlett O'Harę (graną przez Vivien Leigh) z Rhettem Butlerem (w tej roli niezapomniany Clark Gable), to dzięki naszemu nowemu konkursowi może nadrobić zaległości! 

Produkcja Przeminęło z wiatrem otrzymała dziesięć Oscarów, w tym oczywiście tego najważniejszego – za Najlepszy Film. Żeby otrzymać płytę wystarczy zacząć obserwować nas na Blipie. Można to zrobić klikając na ikonkę po prawej stronie lub TUTAJ

To jednak nie wszystko! Jeżeli wśród naszych Czytelniczek i Czytelników są osoby interesujące się modą, kosmetykami i innymi tego typu rzeczami, mogą one zacząć obserwować blipowy profil partnerskiego Portalu kobiecego, który można znaleźć TU. Z oficjalnych źródeł wiemy, że tam też pojawi się jutro podobny konkurs. :) 

Jedną nagrodę otrzyma obserwator naszego profilu, a drugą Portalu kobiecego, przy czym dla jednej osoby – jeden film. KONKURS TRWA DO 31 PAŹDZIERNIKA.

Obserwując Filmowe recenzje nie przegapicie żadnego konkursu, a raz w tygodniu zostaniecie poinformowani o najnowszej recenzji na naszej stronie. Z kolei na Stylish Coffee dowiecie się wszystkiego, co ciekawi kobiety. 

Przypominamy również o reklamowanych na naszym portalu konkursach: firmy Lay’s, gdzie każdy może przesłać swoją propozycję nowego smaku oraz o znajdującej się u góry ankiecie Zgarnij nagrodę swoich marzeń

Powodzenia! :-)

5 października 2010

Niezniszczalni (The Expendables)

Ostatnio miałem okazję obejrzeć nową produkcję hollywoodzkiego kina, wyreżyserowaną przez samego Sylvestra Stallone'a! Film Niezniszczalni - bo o nim mowa - jest obsadzony całą plejadą gwiazd kina akcji. Sylvester Stallone, Jet Li, Jason Statham, Mickey Rourke, Dolph Lundgren ( tak tak, Draco z czwartej części Rocky'ego - prawdziwy twardziel!) i epizodycznie Arnold Schwarzenegger oraz... Bruce Willis! Na deser kilku zapaśników, którzy również stali się aktorami. Podsumowując - daje nam to prawdziwie 'zabójczą' obsadę tego filmu.

Niektórzy mogą mieć obiekcje, że brakuje głębszej fabuły, że dialogi są mierne, ale to nie o to chodzi w Niezniszczalnych. Jest to kino akcji, w którym główny nacisk położono na walkę, strzelaniny i zakręcone militarne akcje. Zsumowanie wszystkich bohaterów filmów akcji przyniosło w rezultacie dobry, szybki film, którego amator takiego rodzaju produkcji nie powinien pominąć. Jak już wspominałem, dialogi nie są wyszukane, ale wiele osób pewnie zwróci uwagę, że większość tekstów jest do bólu ironicznych, chociażby scena, w której biorą udział trzej najwięksi twardziele w historii kina: Rambo, Terminator i Butch - jest ona przesiąknięta sarkazmem. :)

Faktem jest, że jak zwykle za dużo w tym wszystkim przesady (samolot lecący ponad nadbrzeżem, który potrzebuje kilku sekund żeby zatoczyć wielkie koło nad wyspą, a chwilę później wlecze się niczym żółw). Nienaturalnie wielkie wybuchy, no i oczywiście zabici, którzy padają martwi z prędkością światła. Do tego jednak już zostaliśmy przyzwyczajeni. Niezniszczalni to dobry film na ponure, chłodne i jesienne wieczory. W sam raz do tego, aby zaznać odrobiny adrenaliny. 

Plusy:
+ genialna, "twarda" obsada
+ gra Jasona Stathama
+ sarkazm w dialogach
+ no i oczywiście "Strzał ostrzegawczy!" ale tego sami musicie się dowiedzieć :)

Minusy:
- monotematyczny
- za krótki

Moja ocena: 5/6

Interesuje Cię zakup tego filmu? Znajdziesz go w Gandalfie!

4 października 2010

Zajadasz się chipsami podczas oglądania filmów? Stwórz własny smak!

Po raz pierwszy miłośnicy chipsów Lay’s mają możliwość wymyślenia swojego własnego smaku i jednocześnie na tym zarobić.

Akcja zatytułowana "Wymyśl  nowy  smak  chipsów Lay’s i zdobądź pieniądze ze sprzedaży” polega na tym, że każdy chętny może zaproponować oryginalny i nawet najbardziej nietypowy smak, a firma Frito Lay Poland przekaże zwycięskiemu pomysłodawcy 1 procent zysków ze sprzedaży chipsów, przy czym nie będzie to kwota niższa niż 50 000 złotych. Jak widać – gra jest warta świeczki, a oglądanie filmów i jednoczesne delektowanie się chipsami o smaku szpinakowym może stać się rzeczywistością.

Propozycje nowych smaków można zgłaszać na stronie www.lays.pl lub wysyłać je przez SMS. Taka wiadomość kosztuje 61  groszy  z  VAT i powinna być przesłana pod numer 70707. 

Prezenterem akcji został znany aktor Paweł Wilczak, którego można zobaczyć między innymi w filmach: Sezon na leszcza, Haker, Kiler-ów 2-óch, Wesele. Jest on również jednym z głównych bohaterów serialu Usta Usta, który bardzo spodobał się polskim telewidzom.