Wiele jest filmów szokujących, ale wszystkie można zakwalifikować do jednej z trzech grup. Pierwszą stanowią filmy, których twórcy chcieliby szokować, ale im się to średnio udaje i końcowy efekt zamiast skłaniać widzów do refleksji - śmieszy lub, w najlepszym przypadku, zostaje przez nich szybko zapominany. Do drugiej można zaliczyć te, które co prawda szokują, ale robią to w sposób sztuczny. Przykładem mogą być niezbyt inteligentne produkcje gore, gdzie szok wywołują jedynie kolejne kilogramy oderwanych/wyrwanych/złamanych części ciała. Istnieje jednak nieliczna grupa filmów, które szokują uzasadnienie i sprawiają, że na wiele rzeczy widz już do końca życia będzie patrzeć trochę inaczej. Jednym z nich jest Requiem dla snu.
Po obejrzeniu tego arcydzieła – śmiało można zastosować to określenie, gdyż na wszystkich liczących się rankingach Requiem dla snu zajmuje miejsce w pierwszej setce najlepszych filmów – niejeden widz zastanowi się pewnie nad swoim życiem i przewrotnością losu. Film Darrena Aronofsky'ego to opowieść o czterech osobach, które z różnych powodów sięgnęły po narkotyki. Główny bohater – Harry Goldfarb (Jared Leto) – zaczął niewinnie: rozprowadzał nielegalne substancje głównie w celach zarobkowych. Jego matka Sara (Ellen Burstyn) nawet nie wiedziała, że w zażywanych przez nią tabletkach na odchudzanie znajduje się silnie uzależniający narkotyk. Również Marion (Jennifer Conelly) dziewczyna Harry’ego zaczyna bardzo niewinnie... Stopniowo jednak narkotyki stają się jedyną rzeczą, która łączy ją z chłopakiem. Ostatnim z tej wspomnianej czwórki jest czarnoskóry Tyrone (Marlon Wayans). On także nie zdawał sobie sprawy jak cienka jest linia, po przekroczeniu której nie ma już powrotu.
Jak widać bohaterowie są zróżnicowani, ale wszyscy mają jedną wspólną cechę: nieubłaganie – ku przerażeniu widza – staczają się na dno i nic nie wskazuje na to, że coś mogłoby się odmienić. Jeżeli ktoś ogląda Requiem dla snu po raz pierwszy i naprawdę będzie to robić uważnie, to pewne jest, że o filmie będzie myśleć po skończeniu seansu. Obraz Darrena Aronofsky'ego po prostu wbija się w pamięć.
Film jest dobrze wyreżyserowany. Duże wrażenie robią krótkie ujęcia, dzięki którym reżyser mógł pokazać wiele rzeczy w stosunkowo krótkim czasie. Wystarczy wspomnieć sceny zażywania narkotyków – coś podobnego zrobił Quentin Tarantino w swoim słynnym Pulp Fiction, ale tam była to jedynie drobna wstawka. Tutaj natomiast cały film krąży wokół uzależnień i nie chodzi jedynie o substancje psychoaktywne.
Aktorzy wypadają świetnie i o dziwo nawet Jared Leto (wokalista zespołu 30 Seconds to Mars) dobrze pasuje do swojej roli. Największe wrażenie robi jednak Ellen Burstyn, która niezwykle przejmująco odegrała uzależnioną od telewizji i tabletek matkę Harry’ego.
O narkotykach – pomijając mniej lub bardziej udane komedie - powstało niewiele interesujących filmów. Najpopularniejsze to oczywiście Spun i My, dzieci z dworca Zoo, ale po ten barwny temat sięgnął nawet taki reżyser jak Terry Gilliam, który w swoim Las Vegas Parano zmusił Johnny'ego Deppa do wzięcia największej ilości używek jaka kiedykolwiek przewinęła się przez kinowy ekran. Nie ma jednak co ukrywać - to właśnie Requiem dla snu jest spośród nich wszystkich jedynym filmem, którego nie da zapomnieć.
Plusy:
+ film jedyny w swoim rodzaju
+ skłania do refleksji
+ bardzo dobrze wyreżyserowany
+ straszny
+ odpowiednio dobrani aktorzy
+ muzyka, a konkretnie melodia, która stałą się kultowa
+ jeden z filmów, które koniecznie trzeba obejrzeć
Minusy:
- niektóre z postaci drugoplanowych są nieco sztuczne
Moja ocena: 5/6
+ film jedyny w swoim rodzaju
+ skłania do refleksji
+ bardzo dobrze wyreżyserowany
+ straszny
+ odpowiednio dobrani aktorzy
+ muzyka, a konkretnie melodia, która stałą się kultowa
+ jeden z filmów, które koniecznie trzeba obejrzeć
Minusy:
- niektóre z postaci drugoplanowych są nieco sztuczne
Moja ocena: 5/6
"Aktorzy wypadają świetnie i o dziwo nawet Jared Leto (wokalista zespołu 30 Seconds to Mars) dobrze pasuje do swojej roli."
OdpowiedzUsuńAle on przede wszystkim jest aktorem! Film powstał przed stworzeniem zespołu, więc nie widzę w tym nic dziwnego :P
Zespół już istniał w roku 2000. Istnieją od roku 1998 :)
OdpowiedzUsuńFilm wyjątkowo wzbudza emocje. Pobudza umysł. Po obejrzeniu zostawia doznanie psychiczne u człowieka. To, co przeżywają bohaterowie, przeżywa również widz.
OdpowiedzUsuńNie ma słów na opisanie tego, jak się czuję za każdym razem po obejrzeniu tego filmu... Łzy ciekną mi cały czas, ale wiem, że nigdy nie sięgnę po narkotyki. Nie chcę sobie zniszczyć marzeń, życia... Nie chciałabym przeżyć tego co bohaterowie... Najbardziej wzruszam się przy scenie telefonu do Marion i tych ostatnich... ;(
OdpowiedzUsuńNiezwykły, straszny, wzruszający, piękny. Polecam wszystkim, szczególnie tym którzy chcieliby skrócić sobie drogę do szczęścia.
OdpowiedzUsuńSłaba recenzja, możnaby wnioskować, że Requiem to film o narkotykach, gdzie wszystko odbywa się na jednej płaszczyźnie.
OdpowiedzUsuń